Uwaga! Zaleca się daleko idącą ostrożność w czytaniu. Tekst będzie nieznośnie ckliwy (choć na szczęście krótki), ale taka w końcu jest wiosna – sentymentalna i... nawet trochę kiczowata w tym swoim upodobaniu do landrynkowych kolorów, a mimo to wyczekiwana z utęsknieniem :)
W okrągłych błotnych miskach
z obcasów i kopyt
lśnią turkusy niebieskie
i chmur heliotropy.
Kałuża płynie z wiatrem -
tu mleczna, tam ruda,
wiosna rynny wyżyma
lubując się w brudach...
- Serce ordynarnieje
i godzi się z błotem,
skoro w nim słońce
usta zanurzyło złote...
/Maria Pawlikowska-Jasnorzewska/
Może to sugestywność dzisiejszej daty, a może tych parę promieni słońca, jakie przedzierają się od samego rana przez chmury sprawiły, że od razu zapachniało wiosną i człowiek chciałby szukać po miejskich parkach tego, czego w nich jeszcze być nie może.
Jeszcze daleko do ogrodowej zieleni, tulipanów i hiacyntów. Jeszcze podeszwy butów ociekają wspomnieniem topiącego się, brudnego śniegu. Jeszcze rynny oblizują się na myśl o kroplach wody spływającej z uczepionych kurczowo dachu lodowych sopli. Nagie konary drzew gęsto oblepiają czarnymi kleksami gawrony i darmo by wypatrywać na nadwiślańskich łąkach długonogich bocianów. Jeszcze wczesnym rankiem mroźny podmuch skutecznie powstrzymuje chęć wzięcia głębszego oddechu w płuca, ale zerwana kartka z kalendarza sprawia, że nieśmiałe oczekiwanie zamienia się w pewność. Nadejdzie. Przyjdzie już niedługo – Jej Królewska Wiosenność. A wraz z nią przemarznięte serce zakwitnie fiołkami, a zmęczone szarością oczy zaczną wypatrywać każdego zielonego kiełka. Warto będzie wpaść do Łazienek by pomachać ręką pawiom dumnie otrząsającym swoje pyszne ogony z kropel rosy, albo zajrzeć do Parku Skaryszewskiego, by sprawdzić czy już żaby zaczynają szykować się do swoich radosnych koncertów.
Ale prawdziwa wiosna nadejdzie dopiero wtedy gdy ożyją warszawskie fontanny i ich królowa – ta w Ogrodzie Saskim. Bo dla mnie wiosna w Warszawie to śpiew wody w fontannach i piruety kropli w promieniach słońca. I ta rozpylona wokół czarodziejska mgiełka, która osiada wilgocią na twarzy i włosach. Obudźcie się, uśpione kropelki...
z obcasów i kopyt
lśnią turkusy niebieskie
i chmur heliotropy.
Kałuża płynie z wiatrem -
tu mleczna, tam ruda,
wiosna rynny wyżyma
lubując się w brudach...
- Serce ordynarnieje
i godzi się z błotem,
skoro w nim słońce
usta zanurzyło złote...
/Maria Pawlikowska-Jasnorzewska/
Może to sugestywność dzisiejszej daty, a może tych parę promieni słońca, jakie przedzierają się od samego rana przez chmury sprawiły, że od razu zapachniało wiosną i człowiek chciałby szukać po miejskich parkach tego, czego w nich jeszcze być nie może.
Jeszcze daleko do ogrodowej zieleni, tulipanów i hiacyntów. Jeszcze podeszwy butów ociekają wspomnieniem topiącego się, brudnego śniegu. Jeszcze rynny oblizują się na myśl o kroplach wody spływającej z uczepionych kurczowo dachu lodowych sopli. Nagie konary drzew gęsto oblepiają czarnymi kleksami gawrony i darmo by wypatrywać na nadwiślańskich łąkach długonogich bocianów. Jeszcze wczesnym rankiem mroźny podmuch skutecznie powstrzymuje chęć wzięcia głębszego oddechu w płuca, ale zerwana kartka z kalendarza sprawia, że nieśmiałe oczekiwanie zamienia się w pewność. Nadejdzie. Przyjdzie już niedługo – Jej Królewska Wiosenność. A wraz z nią przemarznięte serce zakwitnie fiołkami, a zmęczone szarością oczy zaczną wypatrywać każdego zielonego kiełka. Warto będzie wpaść do Łazienek by pomachać ręką pawiom dumnie otrząsającym swoje pyszne ogony z kropel rosy, albo zajrzeć do Parku Skaryszewskiego, by sprawdzić czy już żaby zaczynają szykować się do swoich radosnych koncertów.
Ale prawdziwa wiosna nadejdzie dopiero wtedy gdy ożyją warszawskie fontanny i ich królowa – ta w Ogrodzie Saskim. Bo dla mnie wiosna w Warszawie to śpiew wody w fontannach i piruety kropli w promieniach słońca. I ta rozpylona wokół czarodziejska mgiełka, która osiada wilgocią na twarzy i włosach. Obudźcie się, uśpione kropelki...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz