niedziela, 3 października 2010

Oni zyja w nas

Pamiętaj: nie wolno ci zwątpić w wolność,
co przyjdzie, choćbyś padł.
Pamiętaj, że na ciebie patrzy
ogromny, zdumiony świat
I wiedz, że krokiem w nędznym bucie
jak pomnik dziś w historię wrastasz.
I wiedz, że w sercu twoim bije
uparte serce twego miasta.




- Trzeba nam teraz umierać, by Polska umiała znów żyć – powiedział Krzysztof Kamil Baczyński.
Powstanie Warszawskie było największą bitwą, stoczoną przez organizację podziemną, z wojskami okupacyjnymi w historii świata. Nigdy przedtem ani nigdy potem nie nastąpił taki masowy, a zarazem zorganizowany zryw patriotyczny w celu zachowania niepodległości.

Sierpień i wrzesień... szczególny czas. Od lat nie wyobrażam już sobie, bym mogła 1 sierpnia o godzinie 17.00 być gdziekolwiek indziej, niż na warszawskiej ulicy. Od lat też w tym czasie przybywa co roku w jakimś miejscu w sieci mój kolejny tekst o tamtych dniach. Kolejny mały ślad nieprzemijającej pamięci i wdzięczności. Dopóki życia starczy...

Co roku, w ten szczególny czas, próbuję sobie wyobrazić czym żyli ci młodzi ludzie, co czuli w tamtych dniach – dniach strasznych, ale i zarazem pełnych nadziei. Po raz kolejny wpatruję się w ich młode twarze utrwalone na kilkunastu, może kilkudziesięciu fotografiach, próbując z nich wyczytać coś więcej, niż to, co już znam na pamięć. Ich rysy – tylekroć oglądane, wydają mi się bliskie niczym twarze osób z rodziny. Są jak moi bracia i siostry. Bliscy jak mało kto, choć przecież nigdy nie widziani za swojego krótkiego życia.
A potem próbuję sobie wyobrazić, co czuli ich rodzice, którzy od małego wpajali im miłość do ojczyzny i w zgodzie z etosem inteligenckim tłumaczyli, jak należy rozumieć powinności wobec swojego kraju i służbę dla niego. Co czuli, gdy ich dzieci, wierne tym naukom, położyły bez wahania swoje życie na szali walki o wolność. I przypominam sobie zdanie z pamiętnika Jadwigi Romockiej – matki dwóch synów – Andrzeja „Morro” i Janka „Bonawentury”: „I przyjm, o Boże, który widzisz wszystko – moje "Tak, Ojcze" za te nasze dzieci polskie”.

Na świecie widzą nas, Polaków, jako naród miłujący wolność, bo walczyliśmy nie tylko o siebie, ale na wszystkich kontynentach, gdzie tylko podejmowano walkę o wolność.
Po wojnie, Franklin Delano Roosevelt powiedział: „Bohaterski opór, jaki naród polski stawiał w ostatnich dwóch latach, jest natchnieniem nie tylko dla Ameryki, ale dla wszystkich ludów miłujących wolność”. Jednak my sami co roku wracamy do tego samego pytania – czy Powstanie Warszawskie miało sens? A ja co roku czuję się nim poirytowana. Bo o jaki sens tu chodzi? Jeśli czysto arytmetyczny, to nie miało żadnego. Tak samo, jak żadnego sensu arytmetycznego nie ma posiadanie dzieci i nikt nie decyduje się na nie dla osiągnięcia wymiernych korzyści. Prawdy arytmetyczne obowiązują bowiem jedynie w dziedzinie tego, co policzalne. Nie da się policzyć miłości, troski, poświęcenia, oddania, bliskości. Nie da się policzyć wolności, honoru, dumy, przywiązania do własnej tradycji czy poczucia tożsamości.

Fragment z wychodzącego w czasie okupacji konspiracyjnego „Biuletynu Informacyjnego”: „W czymże tkwi ta moc, ta siła, która po huraganowej nawale ognia nieprzyjacielskiego potrafi osadzić na miejscu szturmujące czołgi i posuwającą się za nimi piechotę? (...) prawda jest tylko ta: na Starym mieście walczą najcudowniejsi żołnierze, jakich wydało nasze pokolenie.(...) Stare Miasto – serce Powstańczej Warszawy – krwawi, płonie i walczy. (...) Ale wśród tylu ruin i zgliszcz zasiane zostały ziarna takiej mocy, piękna i wielkości – ze plony z nich umacniać będą polską duszę przez wieki całe”.

I te ziarna zostały zasiane. Runęły imperia, zmieniły się ustroje, przetrwaliśmy czas pozbawiony wszelkiej nadziei. Może także i dzięki temu, że nigdy nie ograniczyliśmy się li tylko do chłodnej kalkulacji, że w głębi naszych serc pielęgnowaliśmy te koła ratunkowe, jakie oni kiedyś nam rzucili – wierność i nadzieję. Jeśli nawet wartości, którymi oni żyli, nie są dziś widoczne na każdym kroku w sposób oczywisty, to jednak podskórnie tętnią w naszych żyłach, wyznaczają i definiują także nasze życie.
„Odgarniajmy ziemię, ocalajmy pamięć o nich, odnajdujmy tych, którzy przeżyli, niech nam pomogą znaleźć własną drogę we własnym kraju”.

„Z przeszłości naszej możemy czerpać ostrzeżenie na przyszłość. Ziemi ojczystej trzeba zawsze bronić, a bronić jej można wtedy, gdy tkwimy w niej korzeniami jak drzewa. Nie tylko armia broni terenów ojczystych, ale i ludzie, którzy na niej żyją - jak trawy wśród jałowców i gęstych lasów - bronią jej nienaruszalności”.

66 lat temu, 3 października, Powstanie Warszawskie upadło.
Ale oni trwają. Warszawskie dzieci. Żyją w nas.






cytaty zaczerpnięte z książki Aleksandra Kamińskiego „Zośka i Parasol”