niedziela, 27 września 2009

Rzym, limeryki i... święto kobiet


Nie lubię Święta Kobiet. Nie dlatego nawet, że przylgnęło do niego określenie „święta wymyślonego przez komunistów”. W końcu już w starożytnym Rzymie obchodzono na początku marca Matronalia, święto związane z początkiem nowego roku, macierzyństwem i płodnością – święto, które oddawało honory kobiecości (napiszę o nim niżej), a w każdej starożytnej cywilizacji kobieta miała wyznaczoną swoją niepoślednią rolę. I nie dlatego przede wszystkim, że w PRL fetowano ten dzień z równie parcianą elegancją, jak parciana była cała PRL. Nie lubię go dlatego, że szacunek zinstytucjonalizowany jest dla mnie wart mniej więcej tyle samo, co jego brak.
Jak każda chyba kobieta, zdecydowanie bardziej cenię sobie codzienne przyjazne gesty i męskie wsparcie w trudnych chwilach. Zresztą wiem doskonale, że i mężczyźni nie przepadają za tym świętem. Czy nie najlepiej zatem jest potraktować je żartobliwie? :)  

Jeśli baby, to te Kameralne,

choć zwyczaje mają fatalne

- miast się kuchnią zajmować

i skarpety cerować,

w blogach teksty pisują banalne 


 

Idealna kobita to domowy najmita

- taka myśl w głowach wam świta

Lecz prawdziwy mężczyzna

niewątpliwie to przyzna,

że w skrytości te wiersze przeczytał :) 


 

Urok, charme, ciepło i lekkość słowa 

- tym nas wabi kameralna rozmowa

Sławiąc dziś imię Baby

i jej wdzięczne powaby,

jestem linki wam rzucić gotowa 


 

Zatem każdy kto ceni 

melancholię jesieni

albo przepych wiosennej zieleni,

letnie niebo nad głową

lub śnieżycę zimową,

niech w słuchacza tych bab się zamieni.  


 

Linki do Bab Kameralnych z Salonu24: 

http://panilyzeczka.salon24.pl/index.html http://sosenka.salon24.pl/index.html http://ufka.salon24.pl/index.html http://odadozet.salon24.pl/index.html http://julll.salon24.pl/index.html http://mloda.polka.salon24.pl/index.html http://suselkowata.salon24.pl/index.html http://obrazki.salon24.pl/index.html  

Specjalny pokłon oddaję Xsiężnej, która, nie prowadząc sama blogu, jest Dobrym DuchemBab Kameralnych :)  

 

I jeszcze mały łyk historii... :)

Eskwilin – najwyższe i największe z siedmiu wzgórz Rzymu. Dziś jest to stosunkowo zaniedbana dzielnica miasta, przyciągająca do siebie turystów przede wszystkim Bazyliką Santa Maria Maggiore, w której odnaleźć można połączenie wielu różnych stylów – romańskiego, renesansowego i barokowego. Fascynujące swym pięknem mozaiki pochodzą z V wieku, a kasetonowy sufit (dar Aleksandra VI Borgii) złocony jest podobno złotem pochodzącymz pierwszej wyprawy Kolumba do Ameryki. Z Bazyliką związana jest legenda... o śniegu.Podobno w 352 r.n.e. papieżowi Liberiuszowi ukazała się we śnie Matka Boska, która poleciła mu zbudować kościół w miejscu, w którym spadnie śnieg. I ten śnieg spadł – dokładnie 5 sierpnia,w samym środku upalnego lata. Leżał tylko w jednym miejscu – na wzgórzu Eskwilin. 

Tam właśnie została wzniesiona Bazylika Santa Maria Maggiore, a dla upamiętnienia tego cudownego zdarzenia, corocznie odbywają się specjalne msze, podczas których spod kopuły bazyliki sypane są białe płatki kwiatów, które wirując w powietrzu, udają płatki śniegu.
Druga świątynia, jaka przyciąga turystów, to San Pietro in Vincoli, ufundowana specjalnie dla relikwi, jaką są dwa łańcuchy (vincoli), którymi św. Piotr był skuty w lochach Więzienia Mamertyńskiego.Jednak bardziej niż te relikwie, odwiedzający chcą na własne oczy zobaczyć słynny posąg Mojżesza dłuta Michała Anioła. To przy nim tłoczy się zawsze największa gromada zwiedzających. Na Eskwilinie możemy odwiedzić także pozostałości po Złotym Domu Nerona, który despotyczny władca rozkazał wybudować po pożarze Rzymu i oczywiście słynny targ na Piazza Vittorio Emanuele II. Jeśli już tam dotrzemy, to warto znaleźć czas na zajrzenie do zaniedbanego ogrodu z tajemniczymi ruinami i dziwną bramą, na której widnieją czarodziejskie znaki i formuły alchemiczne. 

Tak wygląda dzisiejszy Eskwilin, a wieki temu...
   

Marcowe słońce odbija się od dwunastu świętych spiżowych tarcz poświęconych Marsowi, niesionych przez Saliów (kapłanów Marsa i opiekunów tarcz) w uroczystej procesji przemierzającej Eskwilin. 

W niebo płyną dźwięki fletów i pieśń śpiewana przez Saliów, a ich stopy wykonują taneczne ruchy. To nadchodzi czas planowania wojennych wypraw i zarazem czas rozpoczynania prac polowych. 
Mars, jako bóg wojny, jest traktowany zarazem jako obrońca i stróż pól oraz urodzajów. Mężczyźni przypatrują się pląsom kapłanów, a potem zmierzają tłumnie ku miejscu, w którym odbywać się będą wyścigi rydwanów. Przez cały dzisiejszy dzień czyścili broń, a teraz pora na rozrywkę.  

Tymczasem ku gajowi i świątyni Junony na Eskwilinie podąża inny pochód, odziany w zwiewne tuniki i spowity wonią kwiatów. To rzymskie kobiety, które celebrują dzisiaj Matronalia. Niosą naręcza kwiatów, aby złożyć je w ofierze bogini tyleż troskliwej, co surowej. 

Jej rzymskie podobizny przedstawiają Junonę jako wysoką, postawną kobietę o poważnym, niemal srogim wyrazie twarzy i posturą godną raczej nie delikatnej kobiety, lecz żołnierza. Była nieprzejednana dla konkubinatu i stała się uosobieniem zazdrości o swojego męża. Opiekunka kobiet, w tym kobiet brzemiennych, była zarazem mściwa, bezlitosna i okrutna dla kochanek Jowisza i jego nieślubnych dzieci, dla tych, którzy sprzeciwili się jej woli i kobiet, które uważały się za piękniejsze od niej. Wiedząc o tym, Rzymianie początkowo zakazywali nie tylko prostytutkom, ale i monogamicznym nałożnicom wstępu do jej świątyń. Nie wolno im było nawet dotknąć murów świątyni. 

Junona miała wiele przydomków, ale ta eskwilińska była chyba najbardziej „ludzka” – jako Junona Lucina, bogini światła i narodzin, miała pieczę nad brzemiennymi, rodzącymi i nowonarodzonymi oraz tymi, które bezskutecznie pragnęły potomka. Czczono ją także jako patronkę płodności i urodzaju (choć była to także „specjalizacja” innej bogini pomniejszego znaczenia, Fauny), pierwszeństwo w sprawach ochrony ogniska domowego i państwowego dając jednak Weście. 
  

Jeszcze chwila, a kobieca procesja dotrze przed ołtarze, na których palą się już wonne kadzidła, rozsnuwając swój zapach wokół przystrojonych kwiatami i wełnianymi wstążkami posągów bogini.
Tu zostanie złożona ofiara z krowy mająca zapewnić kobietom przychylność ich patronki.Później rozejdą się do swoich domostw, wymieniając po drodze uwagi na temat podarunków, które tego dnia dostały od swoich mężów. Przed nimi będzie jeszcze jedno zadanie do spełnienia. Przygotują uroczysty poczęstunek, przy którym ten jeden raz w roku będą usługiwały swoim niewolnicom. Nie tylko w kulturze starożytnego Rzymu kult bogini-matki miał tak znaczący wymiar. Greckim odpowiednikiem Junony jest Hera, ale przecież podobne kulty rozwijały się i w innych kulturach. 

Epoka kamienia miała swoją Wenus z Willendorfu i Wenus z Laussel – i jeśli nawet nie były to boginie, to w każdym razie na pewno symbole płodności i kobiecości. Ameryka prekolumbijska czciła inkaską Mama Ocllo i Mama Pacha oraz Wielką Boginię Majów Ixchel. Mezopotamia miała swoją Nitu, Sumerowie – Innar, a Babilonia – Isztar. Fenicjanie oddawali cześć Asztoreth, czyli Asztarte, a w Anatolii, a potem całej Azji Mniejszej królowała Wielka Macierz Bogów, czyli Kybele. Skandynawia miała swoją Freję, Celtowie – Danu i Morrigan, a wśród bóstw wedyjskich podobna rolę pełniła Prithivi. Bogini Amaterasu była naczelnym bóstwem panteonu shintoistycznego (Japonia), wyprzedzając swoim znaczeniem wszelkie inne bóstwa, także te płci męskiej.
  

Właściwie wszystkie te boginie miały różne twarze, jak Junona. Miały twarz zatroskaną i opiekuńcze dłonie, ale i twarz czasem wykrzywioną nie zawsze słusznym gniewem – jak ich ziemskie, kobiece odpowiedniki. Zdarzało im się nawet wtedy wywoływać powodzie, trzęsienia ziemi i różne inne klęski żywiołowe. Potrafiły być w tym bardzo pomysłowe. Miały wielką moc, której towarzyszył niedoskonały, ludzki charakter. Zostały przecież powołane do życia przez człowieka. 

Z nami, ziemskimi kobietami, jest jednak trochę łatwiej, bo nie trzeba się nas lękać i budować nam ołtarzy. Większość z nas nie potrzebuje nawet daniny w postaci kwiatów z okazji Dnia Kobiet, że o ofiarnych krowach już nawet nie wspomnę. Zupełnie nam wystarczy, że będziemy kochane :)

Brak komentarzy: