niedziela, 27 września 2009

Jesienna opowieść


Mimozami jesień się zaczyna...
Tuwim nazwał mimozą żółte, główkowate, pachnące migdałowo kwiatostany jednej z odmian akacji, która kwitnie pod koniec lata.

Czas mimozy już minął i zaczął się czas mgieł porannych i przedwieczornych.Jeszcze niedawno korony drzew kusiły kolorami, ale powoli robi się... sennie.Kiedyś kochałam jesień.Taką prawdziwą, listopadową, rozpłakaną deszczem.

Może jakoś temperowała moją energię, której zawsze miałam o dużo za dużo?
Dziś energię daje mi słońce. Gdy chowa się za chmurami, i ja również robię się chmurna w środku. To nawet nie jest takie bardzo niemiłe, bo mam w sobie chmury całkiem nieduże i pozwijane w ciepłe kłębuszki szarej wełny, poprzeplatane barwnymi nitkami wspomnień.
Taki melanż. Jesienią pięknie się wspomina....  

Wiosną i latem zawsze coś odwróci człowieka uwagę od wspomnień. Tyle się dzieje wtedy na świecie. A z kolei zimą wspomnienia potrafią zamarznąć na kość. Zimą znacznie lepiej się czyta cudze wspomnienia, niż snuje własne.

A jesień... daje taki łagodny dystans do świata. Nawet wróble zaczynają ćwierkać jesiennie. Nie szczebiocą nerwowo, nie wdają się w kłótnie, stają się raczej małomówne i zamyślone. Każde wyjście na dwór wymaga pewnej troskliwości. Nie da się ot tak po prostu wsunąć bosych stóp w cokolwiek, co ma podeszwę, nie da się wybiec nagle z odkrytymi ramionami. Trzeba wydobywać z szaf te śmieszne drobiazgi – ni to ozdoby, ni to pożyteczne kawałki szmatek wciskane na dłonie i okręcane skrupulatnie wokół szyi – rękawiczki, apaszki, szale, szaliczki, chusteczki i ...próbować potem ich nie zgubić.  
I nie dać się też wiatrowi. Ostry i zimny wiatr listopadowy to gniewa się, szarpiąc wszystko, na co natrafi po drodze i przeganiając ptaki, to znowu rozpaczliwie płacze w gałęziach bezlistnych już drzew, by za chwilę znów rzucić się z furią na chmury i postrzępić je na drobne kawałeczki, powoli zmieniające się w chłodne krople wody...

 
O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny
I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,
Dżdżu krople padają i tłuką w me okno...
Jęk szklany... płacz szklany... a szyby w mgle mokną
I światła szarego blask sączy się senny...
O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny...

Wieczornych snów mary powiewne, dziewicze
Na próżno czekały na słońca oblicze...
W dal poszły przez chmurną pustynię piaszczystą,
W dal ciemną, bezkresną, w dal szarą i mglistą...

Odziane w łachmany szat czarnej żałoby
Szukają ustronia na ciche swe groby,
A smutek cień kładzie na licu ich miodem...
Powolnym i długim wśród dżdżu korowodem
W dal idą na smutek i życie tułacze,
A z oczu im lecą łzy... Rozpacz tak płacze...


To w szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny
I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,
Dżdżu krople padają i tłuką w me okno...
Jęk szklany... płacz szklany... a szyby w mgle mokną
I światła szarego blask sączy się senny...
O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny...

Przez ogród mój szatan szedł smutny śmiertelnie
I zmienił go w straszną, okropną pustelnię...
Z ponurym, na piersi zwieszonym szedł czołem
I kwiaty kwitnące przysypał popiołem,
Trawniki zarzucił bryłami kamienia
I posiał szał trwogi i śmierć przerażenia...

Aż, strwożon swym dziełem, brzemieniem ołowiu
Położył się na tym kamiennym pustkowiu,
By w piersi łkające przytłumić rozpacze,
I smutków potwornych płomienne łzy płacze...

 /Leopold Staff/



Świat spomiędzy kropel deszczu wygląda jakoś inaczej. Brakuje mu szczegółów. Nawet dobrze znane kształty rozmazują się w szarych strugach wody i rozpływają w kroplach gęsto kapiących z rozłożonej parasolki. Dlatego trzeba sobie kupić na drogę jedną z tych wyniosłych chryzantem – najlepiej taką ogniście rudą, by nie zgubić drogi w deszczu.
A kiedy już dotrze się szczęśliwie do domu, patrząc na tę mokrą chryzantemę niczym na ognisty drogowskaz, dobrze jest ogrzać zziębnięte serce dużym kubkiem herbaty pachnącej malinami albo malutkim kieliszkiem słodko-cierpkiej nalewki z aronii.


Po czerni jeżyny
Po liściu kaliny
 - Jesień, jesień już 
 Po ciszy na stawie 
Po krzyku żurawi 
- Jesień, jesień już 
Po astrach, po ostach 
To widać, to proste że 

- Jesień, jesień już 
I po tym ze wcześniej 
Noc ciągnie ze zmierzchem 
- Jesień, jesień już 

/.../ 
Ach, ten dzień. 
w kolorze śliwkowym! 
- Berberysu i głogu ma smak...
 Stawia drzewom pieczątki 
- Żeby było w porządku 
Że już pora 
Że trzeba iść spać... 
A my tak - po kieliszku,

 po troszeczku 
Popijamy calutki ten dzień 
- Próbujemy nalewki 
Z dzikiej róży, z porzeczki
 Żeby sprawdzić - czy zimą 


To wypić się da?... 
/.../



/Leszek Długosz/


Brak komentarzy: