niedziela, 27 września 2009

Harmonia barw świata


Podarowałam kiedyś komuś tęczę, bo wydawało mi się, że to najlepsze, co mogę mu dać. 
I ten ktoś został moim najlepszym przyjacielem...


Niebieska... (poniedziałek)
Mam parasolkę w kolorze ciemnego lazuru nieba nad Adriatykiem.
Kiedy ją niosę w poszarzałym deszczowym świecie, to ten skrawek włoskiego nieba cały czas mam nad sobą. Właśnie o tym myślałam, mijając dobrze już rozkwitłe żółte kule krzewów forsycji i rozbieloną drobnymi kwiatami czeremchę, gdy zobaczyłam jakąś włoską knajpkę. Była otoczona niebieskim płotkiem – dokładnie w odcieniu mojej parasolki. Może jej właściciel jest Włochem i pomalował ten płotek kolorem swojej tęsknoty? 


Zielona... (wtorek)
Przecież to mój ulubiony kolor– pocieszam się, zakładając ciepłe wełniane zielone poncho, kupione nie z myślą o czerwcowych chłodach, ale o jesiennych porywach wiatru i zerkając tęsknie na powiewną białą spódnicę obsypaną wzorkiem w bukieciki drobnych wiosennych kwiatków. Wiosna w tym roku przyniosła tylko zieleń, skąpiąc słońca. W taką zimną wiosnę kałuże wydają się być nieprzydatne nawet wróblom, które zamiast szukać w nich ochłody przed słońcem, ostrożnie omijają je z daleka.


Czerwona... (środa)
- Auć!– ściskam mocno palec, z którego wypływa mała kropelka krwi i barwi na czerwono biały skrawek materiału, który haftuję dla mojej babci. Babcia kocha maki, a ja właśnie nauczyłam się haftu krzyżykowego i na dodatek udało mi się zdobyć śliczny „makowy” wzór na serwetkę. Układam ściśle jeden czerwony krzyżyk z muliny obok drugiego, by zakryć szczelnie małą czerwoną plamkę – widoczny dowód mojej nieuwagi. Dziś tylko ja znam powód, dla którego jeden płatek maku na wyhaftowanej serwetce jest troszkę większy od pozostałych.


Żółta... (czwartek)
Otwieram drewnianą szkatułkę i ostrożnie rozwijam bibułkę. Z cichym szelestem wymyka się
z niej zasuszony bukiecik kaczeńców. Mały kruchy dowód świata, który już nie istnieje. 
Stał się odległy, bo nad nim nadbudowały się inne światy, które budzą dziś więcej sentymentalnych wspomnień. Jak co roku z wahaniem zawijam bukiecik z powrotem w bibułkę
i wynoszę do kuchni, by wyrzucić do śmieci. A potem wracam... i chowam go do szkatułki.


Biała... (piątek)
Biały śnieg, mlecznobiała mgła, suknia panny młodej, bita śmietana...
Biel, by pokazać się w pełni, potrzebuje kontrastu w postaci innej barwy.
Śnieg jest najbardziej biały na tle granatowego nieba, kleks bitej śmietany najlepiej wygląda na czerwonym tle truskawek, suknia panny młodej odbija się od tła czarnego garnituru pana młodego. Biel sama narzuca archetypiczne skojarzenia z innymi barwami. Wyjątkiem jest mlecznobiała mgła, która nie potrzebuje tła. Jest równie doskonała, jak barwa aniołów.


Czarna... (sobota)
Czarna barwa dziwnie splata się z białą. Jak wrony udające czarne kleksy na śniegu.
Czasem nie wiadomo co jest pozytywem, a co negatywem. Jak zebra – biała w czarne pasy, czy może raczej czarna w białe? Tak, jak w jednych kulturach czerń jest symbolem żałoby, tak w innych tę rolę pełni biel. Dla tych samych ludzi, dla których czerń jest symbolem żałoby, czarny kot zwiastuje nieszczęście, ale już kominiarz jest symbolem szczęścia, a czarna sutanna oznacza pokorę i wyrzeczenie. W zestawieniu z innymi kolorami, czerń sprawia, że stają się one jaśniejsze. Smolista czerń bez tła kojarzy się jednak najczęściej ze złem, albo przynajmniej z czymś, czego należy unikać: czarnowidztwo, czarna dziura, czarne myśli, czarna owca, czarny charakter, czy... czarna polewka.
Może dlatego, że czerń, to nic innego, jak... całkowity brak światła?
Dlaczego zatem nasz prababcie twierdziły, że prawdziwie elegancka suknia balowa może być jedynie biała albo czarna? I dlaczego czerń stała się kolorem elegancji i luksusu oraz symbolem dobrego smaku?


Tęczowa... (niedziela)
Szyby zamazane deszczem. Krople brudnej wody rozpryskują się na bruku i spływają strużkami w szczeliny pomiędzy kamieniami. Inne znów bębnią w blaszany parapet okienny i kapią z niego na chodnik przed domem. - Ale szaruga– myślę, spoglądając na chmury w kolorze ołowiu, zasnuwające szczelnie niebo. Patrzę smętnie na kroplę osuwającą się leniwie po szybie i nagle w jej przezroczystości dostrzegam błysk jakiejś barwy, a po chwili – cały wachlarz migających barwnych smug.

Cały świat zaklęty w jednej kropli deszczu.


Cud Przyjaźni - przeszłość i przyszłość (cały tydzień)
Podarowałam kiedyś komuś tęczę, bo wydawało mi się, że to najlepsze, co mogę mu dać. 
I ten ktoś został moim najlepszym przyjacielem.
Nasze dni bywały niebieskie, zielone, czerwone, żółte, białe albo czarne. Czasem były też bezbarwne, szare, deszczowe. Ale w każdej kropli deszczu widzieliśmy, dającą nadzieję, odrobinę tęczy. I to ona ocaliła tę przyjaźń. 
Nigdy nie zgubić tęczy...


Brak komentarzy: