sobota, 3 października 2009

Zmierzchu zapach i dźwięk

Rozsnuwa się po bagnach mglisty cień.
Zmierzcha już.
Rozsypał ponad miedzą biały dzień
złoty kurz.
Sam wsunął się pod liście
- słodko śpi.
Śni mu się coś srebrzyście.
Śpij i ty.


(dla M)



Zmierzch. Kiedy się zaczyna, a kiedy kończy ta czarodziejska chwila
zawieszenia pomiędzy światłem dnia a mrokiem nocy?
Nie uchwycisz granicy, nie zmierzysz jej.
Możesz ją tylko przeczuwać w wydłużających się coraz bardziej cieniach.
Jest w zmierzchu coś z tęsknoty, coś z melancholii, która wypełnia
duszę i robi się coraz wyraźniejsza, jak coraz wyraźniejsze stają się 
kontury oświetlane ukośnymi promieniami zachodzącego słońca.
O każdej porze roku zmierzch kojarzy mi się z czymś innym.


Zimowy zmierzch 

Jest wcześniejszy od innych zmierzchów.
I bardziej granatowy. Może poprzez kontrast ciemniejącego nieba
z białym śniegiem. Nie niesie ze sobą zapachów, ale wypełnia zapadającą powoli ciszę skrzypieniem przemarzniętego śniegu pod stopami.
Spacer zimowym zmierzchem nie odstrasza tylko zakochanych,
którym mroźne powietrze daje pretekst do przytulenia się w mroku.
Nigdy indziej, jak właśnie w zimowy mroźny zmierzch, ciepła dłoni
drugiego człowieka i ciepła jego policzka nie można poczuć tak namacalnie.
Nigdy indziej malutkie kafejki nie kuszą tak bardzo ciepłymi, złocistymi kręgami światła zawieszonymi nad niewielkimi stolikami i aromatem gorącej herbaty z dodatkiem goździków i pomarańczy.


Wiosenny zmierzch

Wiosenny zmierzch to przede wszystkim zapach.
Oszałamiający zapach najpierw magnolii, potem bzów i konwalii, wreszcie jaśminów. Zapach, który odurza niczym wino, szumi w głowie, przyspiesza bicie serca. Wiosennemu zmierzchowi najlepiej jest dać się zaskoczyć w warszawskich Łazienkach - wśród biegających wiewiórek i rozkładających swe pyszne złocisto-szafirowo-szmaragdowe ogony, krzyczących pawi. I wśród świergotu zaaferowanych wiosną ptaków.
Wiosenny zmierzch to drewniana ławeczka zagubiona w alejce wśród krzewów.
Nie trzeba nic mówić, ani obiecywać. I tak wiadomo, że trzeba koniecznie wrócić tu za rok.



Letni zmierzch

Przychodzi najpóźniej i zapada najwolniej, skracając i tak krótką już noc.
Letni zmierzch to plusk wody w jeziorze i utkany z głębokich cieni las.
To czyste niebo i wysypujący się srebrny pył nad głową, który nocą zamieni się w migocące gwiazdy. To szelest szuwarów, w których ufnie chronią się przed nadchodzącą nocą kacze rodziny. To zapach kwitnącej lipy, słodka woń lilii i najpierw nieśmiały, a w miarę zapadającego mroku coraz intensywniejszy aromat niepozornej z wyglądu maciejki.
Letni zmierzch to drewniany pomost, to kawałek trawy nad wodą, na której za chwilę zapłonie ognisko, przynosząc zapach palącego się jałowca.
To wspomnienie smaku znalezionych rano w lesie poziomek.



Jesienny zmierzch 

Jesienny zmierzch to feeria barw muśniętych złocisto-czerwonymi pasmami odchodzącego ku zachodowi słońca.
Wszędzie są wielobarwne liście i wszędzie spośród trawy połyskują rudo kasztany. Wszędzie słychać szelest liści pod stopami. Wszędzie jesienny podmuch zrywa drobne listki z krzewów i zamienia je w złoty, wirujący w powietrzu deszcz.
Ale nigdzie jesienny zmierzch nie jest tak piękny, jak w górach.
Po nieruchomych, błękitniejących już szczytach przesuwają się cienie, a w kotlinach powoli zapalają się światełka w oknach przycupniętych w nich domostw. Coraz bardziej mroczny las ogromnieje, a zbłąkane iskierki świetlików zamieniają się w wyobraźni w ślepia wilków.   Z oddali przybliża się dźwięk dzwoneczków potrącanych przez owce schodzące halami w doliny. Dojmujący wieczorny chłód każe myśleć z tęsknotą o ogniu trzaskającym w kominku schroniska.
Góralska herbata rozlewa się ciepłem po żyłach i zabarwia policzki na różowo.
Po całym dniu wędrówki drewniane łóżko, twardy siennik i wełniany kraciasty koc wydają się być królewskim posłaniem. Ostatnim zapachem, jaki zapamiętuje się przed snem, jest żywiczna woń sosnowego lasu. Ostatkiem zmęczonych zmysłów wydaje się, ze nawet księżyc tak pachnie.



To dziwne, ale można przeżyć całe życie i nie zobaczyć ani jednego takiego zmierzchu.

Brak komentarzy: